Czy zachorowalność na nowotwory rośnie z roku na rok, jak czasami straszą nas media?
Od jakiegoś czasu bezwzględna liczba nowych zachorowań na nowotwory w polskiej populacji do osiemnastego roku życia utrzymuje się na stabilnym poziomie: około 1200 rocznie. Stanowi to mniej niż 1 procent wszystkich zachorowań na nowotwory w kraju. W rzeczywistości jednak jest to bardzo dużo. Musimy bowiem wziąć pod uwagę fakt, że sukcesywnie maleje procentowy udział grupy osób poniżej osiemnastego roku życia w populacji ogólnej. Tak więc w porównaniu do poprzednich dekad, liczba zachorowań na nowotwory faktycznie jest dziś większa, ale nie mamy w tej chwili dokładnych wyliczeń. Wiem, że w Polsce powstaje projekt dotyczący poprawy statystyki zachorowań na nowotwory w wieku rozwojowym i opracowuje się aktualne dane epidemiologiczne. Ogólnie uważa się, że każdego roku wśród miliona dzieci i młodzieży do osiemnastego roku życia u 140-150 stwierdza się nowe zachorowania.
Pomimo stosunkowo rzadkiego występowania i systematycznej poprawy wyników leczenia (obecnie 80% wyleczeń), nowotwory w wieku dziecięcym i młodzieńczym powodują nadal śmierć większej liczby dzieci niż inne choroby. Wśród dzieci powyżej pierwszego roku życia nowotwory zajmują drugie miejsce wśród przyczyn zgonów – po zatruciach, wypadkach i urazach. Z tego powodu stanowią istotny problem w medycynie wieku rozwojowego.
Jak się dzisiaj leczy choroby nowotworowe?
Współczesne leczenie wymaga holistycznego podejścia – współdziałania wielu dyscyplin lekarskich i współpracy różnych ośrodków uniwersyteckich, nie tylko w kraju, ale także za granicą. Międzynarodowa współpraca w tworzeniu programów leczniczych oraz udział w wieloośrodkowych projektach badawczych pozwalają na wykorzystanie najlepszych europejskich oraz światowych wzorców diagnostycznych i terapeutycznych. Doświadczenia innych grup onkologicznych wskazują, że wprowadzenie wspólnej strategii diagnostyczno-leczniczej i analizy danych w dużych grupach chorych, stwarza realną możliwość uzyskania postępu w leczeniu nowotworów, łączącego się ze zmniejszeniem cierpienia dziecka. Oczywiście niezwykle ważne jest również zabezpieczenie odpowiednich środków finansowych.
W 1973 roku uzyskała Pani tytuł lekarza. Specjalizacja z pierwszego stopnia pediatrii to rok 1977. Doktorat nauk medycznych w 1979 roku, specjalizacja drugiego stopnia pediatrii 1981, habilitacja 1997. I wreszcie – specjalizacja z onkologii i hematologii dziecięcej w roku 2001, uzyskana w wyniku pierwszego w Polsce egzaminu specjalizacyjnego w tej dziedzinie.
W tej pierwszej komisji zasiadali oczywiście wyłącznie pediatrzy; przewodniczącą komisji była pani prof. dr hab. n. med. Anna Dobrzańska. Potem egzaminy odbywały się już regularnie, dwa razy w roku – jesienią i wiosną. Tak jest do dziś. Po tamtym egzaminie pojawili się pierwsi specjaliści. Wcześniej ich uprawnienia mieli pediatrzy, którzy przepracowali kilka lat na oddziałach onkologii i hematologii dziecięcej. Początkowo o tę specjalizację mógł się starać tylko lekarz, który miał już specjalizację z pediatrii.
Dziś to wygląda inaczej…
Obecnie szkolenie specjalistyczne z onkologii i hematologii dziecięcej może odbywać się w trybie rezydenckim oraz pozarezydenckim; dopuszcza się rozpoczęcie szkolenia zaraz po skończeniu stażu podyplomowego. Wówczas obowiązują dwa moduły – pierwszy to pediatryczny (co może odpowiadać dawnemu pierwszemu stopniowi specjalizacji), z tym że po jego ukończeniu lekarz nie jest pediatrą ze zrealizowanym w pełni szkoleniem. Drugi moduł dotyczy onkologii i hematologii dziecięcej. Więc lekarze, którzy jako pierwszą uzyskają specjalizację z onkologii i hematologii dziecięcej w tym nowym systemie, a chcą być też pediatrami, muszą później zrealizować jeszcze szkolenie w drugim module pediatrycznym. Natomiast ci, którzy mają już tytuł z pediatrii, mogą odbyć szkolenie z onkologii i hematologii dziecięcej w trybie pozarezydenckim, gdyż obecnie w ramach rezydentury nie ma możliwości zrealizowania kolejnego szkolenia specjalistycznego. Osoby takie muszą być zatrudnione w ośrodku z ośrodków onkologii i hematologii dziecięcej albo w jednostce, gdzie ta specjalizacja jest przydatna.
Większość ze specjalistów naszej dziedziny uważa, że lepszym rozwiązaniem był pierwotny system, w którym do szkolenia z onkologii i hematologii dziecięcej kwalifikowani byli lekarze po uzyskaniu tytułu pediatry. Być może w przyszłości nastąpi powrót do tego systemu.
Wkrótce mija dwadzieścia lat od czasu, gdy zaczęła Pani zasiadać w komisjach egzaminacyjnych w zakresie onkologii i hematologii dziecięcej…
Dotychczas brałam udział we wszystkich komisjach, może z wyjątkiem dwóch, ale ta jesienna w 2023 roku była już ostatnia. Zwróciłam się do krajowego konsultanta w dziedzinie onkologii i hematologii o zwolnienie mnie z tej funkcji.
Pierwszy egzamin, w którym w komisji byli już specjaliści z onkologii i hematologii dziecięcej obejmował lekarzy, którzy pracowali najdłużej i zostali dopuszczeni do egzaminu bez staży wymaganych programem specjalizacyjnym, ale z odpowiednim doświadczeniem. Wszystkie następne egzaminy odbywały się już zgodnie z harmonogramem szkoleń. W przypadku osób zatrudnionych na oddziałach onkologii i hematologii dziecięcej okres szkolenia specjalizacji mógł być skrócony o jeden rok.
Jak są zorganizowane egzaminy specjalizacyjne?
Do tej pory jako komisja zazwyczaj pracowaliśmy w pięcioosobowym zespole. Nad regulaminem czuwa przewodniczący, którym najczęściej jest konsultant krajowy w danej dziedzinie. W naszym przypadku konsultantem krajowym jest obecnie profesor Jan Styczyński. Do egzaminu przystępują lekarze z całej Polski, którzy złożyli – w większości już elektronicznie – wszystkie dokumenty potwierdzające odbyte staże, weryfikowane przez konsultantów wojewódzkich. Nad prawidłowością przebiegu szkolenia czuwają kierownicy specjalizacji z onkologii i hematologii dziecięcej.
Średnio do każdej sesji egzaminacyjnej przystępuje pięciu lekarzy. Jeżeli liczba zdających nie przekracza dziewięciu, przeprowadza się tylko egzamin ustny. W przypadku większej liczby osób dochodzi jeszcze wcześniejszy egzamin pisemny. Dotąd – w ciągu dwudziestu lat trwania szkolenia specjalizacyjnego w naszej dziedzinie – egzamin pisemny w formie testu odbył się tylko jeden raz (było wtedy około trzydziestu zdających osób).
Czy egzaminy są trudne?
Nie pamiętam, żeby ktoś nie zdał. Chyba nawet słychać było opinie, czy nasz egzamin nie jest za łatwy, bo nikt nigdy nie „oblał”. Wydaje mi się, że przed kilku laty tłumaczył się z tego faktu krajowy konsultant. Zdający otrzymują zróżnicowane oceny, także trójki. Od kilku lat nie ma już tzw. egzaminu praktycznego. Usunięto go ze wszystkich specjalizacji. Nie wiem dlaczego, bo wydaje mi się, że to bardzo dobrze funkcjonowało. W naszej specjalności egzamin praktyczny polegał na interpretacji zdjęcia radiologicznego, obrazu rezonansu albo tomografii. Zdjęcie mogło obrazować np. guz śródpiersia i trzeba było go omówić. Egzaminowany lekarz oglądał również pod mikroskopem preparaty hematologiczne, nie sprawiające kłopotów interpretacyjnych. Nie zdarzyło się – przynajmniej w trakcie egzaminów, w których brałam udział, żeby ktoś sobie z tym nie poradził.
Wyobrażam sobie, że nadal, biorąc pod uwagę ogrom materiału, egzaminy trwają bardzo długo…
Początkowo wszyscy członkowie komisji mogli zadawać pytania dotyczące każdego zestawu pytań wylosowanego przez zdającego. Egzaminy czasami nie miały końca… Swego czasu brałam udział w egzaminach z pediatrii na terenie naszego szpitala. Pamiętam jeden, podczas którego zdająca tak pięknie odpowiadała, że każdy z nas chciał jeszcze o coś zapytać.
Dziś jest inaczej. Do każdej kategorii pytania przewodniczący przydziela jednego z członków komisji, pozostali nie mają prawa się wtrącać. Egzaminator danej dziedziny najpierw pozwala wypowiedzieć się zdającemu. Potem może zadawać dodatkowe pytania, jeżeli uważa, że odpowiedzi są niewystarczające lub zdający radzi sobie bardzo dobrze i jest kandydatem do uzyskania wyróżnienia. Członkowie komisji odrębnie oceniają odpowiedź na każde pytanie. O końcowej ocenie decyduje wyliczona średnia. Kandydat do wyróżnienia musi mieć nie tylko bardzo dobrą końcową ocenę, ale również uzyskać zgodną opinię członków komisji dotyczącej zgłoszenia do wyróżnienia.
Ilu w tej chwili – w ośrodkach w całej Polsce – mamy specjalistów onkologów i hematologów dziecięcych?
Na każdym corocznym spotkaniu Polskiej Grupy ds. Leczenia Białaczek i Chłoniaków prof. Jan Styczyński, konsultant krajowy przedstawia aktualne dane. Według informacji z listopada 2023 roku specjalizację z onkologii i hematologii dziecięcej uzyskało dotąd 250 lekarzy. Jednak część z nich jest już na emeryturze lub nie pracuje w ramach uzyskanej specjalizacji i zajmuje się pediatrią ogólną lub innymi dziedzinami pediatrii.
Liczba ta – jak na osiemnaście ośrodków onkologii i hematologii dziecięcej – nie wydaje się szczególnie imponująca…
Na podstawie danych przekazywanych przez konsultanta krajowego, polski system ochrony zdrowia, potrzebuje około 300 specjalistów, aby odpowiedzieć na potrzeby zdrowotne w zakresie onkologii i hematologii dziecięcej. Nadal odczuwane są braki kadrowe, szczególnie że praca onkologów dziecięcych staje się z roku na rok coraz bardziej wymagająca – nie tylko pod względem klinicznym, ale też administracyjnym. Stosowanie nowoczesnych terapii wiąże się z dodatkowym obciążeniem formalnym, jakim jest obszerne raportowanie i uzupełnianie rozbudowanej dokumentacji.
Ilu lekarzy pracuje w Klinice kierowanej przez Panię Profesor?
Obecnie to trzydzieścioro pięcioro lekarzy (30 etatów), w tym dwanaścioro na etatach rezydenckich. Dwadzieścia osób ma specjalizację z pediatrii oraz onkologii i hematologii dziecięcej. Jednakże trzydzieści osiem procent z nich osiągnęło już wiek emerytalny. Niektórzy pracują na pełnym etacie, inni skrócili już sobie etat do cztero- albo nawet trzydniowego tygodnia pracy. Część lekarzy na emeryturze nadal jeszcze dyżuruje, ale do tego nie można nikogo zmuszać. Wśród emerytów jestem w tej chwili najstarsza i choć sama od kilku lat już nie dyżuruję, to często pracuję dłużej niż etatowych osiem godzin. W onkologii i hematologii dziecięcej – jak zresztą w wielu innych specjalnościach – istnieje pilna potrzeba odmłodzenia kadr.
Jesteśmy więc w tej chwili trochę jak domek z kart – zabraknie jednego elementu i może zburzyć się cały domek.
Jakie są perspektywy, że ten domek z kart, o którym – trochę żartem – mówi Pani Profesor, jednak się nie rozpadnie?
W ciągu ostatnich kilku lat na szkolenie z onkologii i hematologii dziecięcej rzeczywiście zgłaszała się jedna lub dwie osoby albo wręcz nikt. Przed każdą sesją konsultanci wojewódzcy w dziedzinie onkologii i hematologii dziecięcej są pytani, ile mają wolnych miejsc szkoleniowych i jaki będzie ich podział. W naborze jesiennym w 2023 roku miałam sześć wolnych miejsc szkoleniowych. Zaplanowałam dwa w systemie pozarezydenckim, cztery w rezydenckim. Ostatecznie wszystkie miejsca zostały zajęte i są już kolejni kandydaci. W tej chwili dziewięć osób, w tym sześć w ramach rezydentury, odbywa szkolenie z onkologii i hematologii dziecięcej z nadzieją, że po jego ukończeniu większość z nich zatrudni się w krakowskiej Klinice. Ta nowa optymistyczna sytuacja spowodowała, że w ramach ponownej akredytacji szkoleń specjalistycznych w lutym 2024 roku złożyłam wniosek o zwiększenie liczby miejsc szkoleniowych z onkologii i hematologii dziecięcej z dziewięciu do piętnastu. Nabór nowych kandydatów będzie jednak możliwy dopiero jesienią 2024 roku. Równocześnie w Klinice sześć osób w ramach rezydentury odbywa szkolenie specjalistyczne z pediatrii. Sytuacja kadrowa powinna więc niedługo się poprawić.
Zarządza Pani sporą jednostką…
To nie jest łatwe… Każda podjednostka Kliniki – a jesteśmy podzieleni na cztery części, zlokalizowane w trzech różnych miejscach szpitala – codziennie musi być zabezpieczona w odpowiednią liczbę lekarzy, a przecież niektóre nieobecności są nieprzewidywalne. Marzy nam się zlokalizowanie wszystkich pacjentów Kliniki Onkologii i Hematologii Dziecięcej (OHD) w jednym miejscu oraz zwiększenie liczby łóżek o co najmniej dziesięć i bardziej ekonomiczne wykorzystanie zarówno zespołu lekarskiego, jak i pielęgniarskiego. Nasza Klinika jest ujęta w planie dalszej rozbudowy szpitala.
Zanim zostałam kierownikiem Kliniki, zrobiłam kurs menadżerski. Jednym z tematów był wpływ PR na zespół współpracowników – tak, żeby pomóc im w pozytywnym nastawieniu, motywować do pozytywnych działań bez zbędnego narzekania. Bardzo mi się to podejście podobało. W szpitalu tego brakuje, bo kierownik danej jednostki nie ma ani tylu argumentów, ani nie dysponuje odpowiednimi możliwościami. Bardzo przydałoby się nam lepsze zarządzanie zespołem ludzkim: nie jako lekarzami, ale jako pracownikami. Nawet jeśli coś źle funkcjonuje, to wspólne działania i wzajemne zrozumienie pozwala na wprowadzanie pozytywnych rozwiązań.
Ponadto nasi pacjenci i ich rodzice nie mają wystarczającego wsparcia psychicznego, którego bardzo potrzebują. Chciałabym, aby dla tych rodziców udało się zorganizować, zwłaszcza dla rodziców, bo jeśli choruje dziecko, to choruje cała rodzina.
Dlaczego tak niewiele osób zgłasza się na tę specjalizację? Na pewno łatwo sobie wyobrazić, jakim obciążeniem jest leczenie dzieci onkologicznych…
Często onkologię dziecięcą postrzega się jako dziedzinę, w której należy liczyć się z ogromnym obciążeniem emocjonalnym, i tak rzeczywiście jest. Praca wykonywana pod presją czasu, konieczność szybkiego podejmowania trudnych decyzji i działań leczniczych, prowadzenie trudnych rozmów z rodzicami, odpowiadanie na pytania leczonych dzieci są czynnikami bardzo obciążającymi lekarzy. Najtrudniejszym doświadczeniem dla całego zespołu leczącego jest śmierć dziecka. Należy jednak podkreślić, że obecnie skuteczność leczenia nowotworów dziecięcych jest naprawdę wysoka, a wyleczalność sięga 80 procent. Świadomość tego faktu motywuje onkologów dziecięcych do dalszej pracy, mimo wszystkich trudności i obciążeń z nią związanych. Powinniśmy dążyć, aby członkowie zespołów pracujących w oddziałach onkologii dziecięcej mogli również być objęci stałym wsparciem psychologicznym.
Onkologia i hematologia dziecięca to specjalizacja, która daje wszechstronne doświadczenie i wykształcenie, daje bardzo duże możliwości rozwoju naukowego i realizację ambicji zawodowych, a jednocześnie ciągłe bycie pediatrą. Praca z dziećmi jest bardzo inspirująca i daje ogromną satysfakcję.
Nie podlega dyskusji stwierdzenie, że praca onkologa i hematologa dziecięcego jest bardzo trudna. Jest trudniejsza w porównaniu do pediatrii ogólnej, neurologii, gastrologii i innych dziedzin pediatrii. Mówią to wszyscy lekarze, którzy przychodzą do nas na staż w ramach różnych szkoleń specjalistycznych.
Są także inne powody…
Lekarze nie są pewni, czy dostaną później pracę w danym ośrodku, gdzie odbywali szkolenie. W przeszłości rzeczywiście było o to trudno. Niestety, zdarza się również, że młodzi lekarze, którzy zdają egzamin z pediatrii lub z onkologii i hematologii dziecięcej, z różnych powodów, nie zatrudniają się u nas. Zauważam problem z kobietami, bo w większości to one decydują się na onkologię i hematologię dziecięcą. Życie jednak idzie swoją drogą – bardzo często znikają więc z systemu z powodów osobistych.
Żeby przyciągnąć więcej lekarzy do naszej dziedziny, konieczna jest poprawa warunków pracy i uposażenia w onkologii i hematologii dziecięcej, a także lepsze finansowanie procedur diagnostycznych i leczniczych, oraz większe wsparcie ze strony administracyjnej nad opanowaniem całego systemu regulacji pomiędzy diagnostyką, leczeniem, raportowaniem i finansowaniem.
Z tym właśnie na co dzień mierzy się onkolog i hematolog dziecięcy?
Każdy lekarz – oprócz zaangażowania w diagnostykę i leczenie pacjenta – jest dziś w jakiś sposób wciągnięty w mechanizm finansowania. Jesteśmy informowani o wynikach finansowych i konieczności likwidowania zadłużeń. Natomiast szczególnie w onkologii i hematologii dziecięcej system rozliczania kosztów diagnostyki i leczenia jest bardzo złożony. Mamy bardzo dużo procedur i różnych kategorii tzw. grup jednorodnych, do których trzeba daną procedurę zakwalifikować. W tym zakresie powinniśmy mieć jeszcze lepsze wsparcie ze strony administracji i doświadczonych koderów, którzy – w gąszczu różnych możliwości – pomogliby nam umieścić daną sytuację kliniczną w kategorii najbardziej korzystnej finansowo. Jeżeli finansowania pacjenta nie zaplanuje się w odpowiedni sposób w momencie przyjęcia na oddział, to czasami nie można już tego odwrócić. Lekarzowi potrzebna jest podpowiedź, jaką ścieżką pójść, która procedura jest zbyteczna, a co jeszcze powinno zostać zrobione. Równocześnie powinny być podejmowane systematyczne działania zmierzające do poprawy wyceny niektórych procedur, m.in. niedofinansowanych kosztów przeprowadzenia immunoterapii z zastosowaniem dinutuksymabu beta oraz oceny pacjenta po zakończeniu leczenia w sytuacji, gdy nie prezentuje żadnych powikłań.
Życzyłabym sobie poprawy wyników finansowych, bo nawet już brak ujemnych wyników, łączy się z możliwością pozyskania premii dla ciężko pracującego zespołu.
Z takimi problemami przychodzi nam się mierzyć na co dzień. Jest to dla nas szczególnie trudne, gdyż czujemy się powołani do diagnozowania i leczenia bardzo chorych dzieci, a nie do skupiania się nad finansowymi wynikami naszej pracy.
Dużo się też mówi o wsparciu dla personelu medycznego i wypaleniu zawodowym…
Kilka razy byłam tego świadkiem. Pamiętam niedawną sytuację, gdy jeden z kolegów – bardzo chciał u nas pracować i dobrze się spisywał – gdy przyszła pandemia i ogromne obciążenie na oddziale, nie podołał i zrezygnował z pracy w naszej Klinice. To był klasyczny przykład wypalenia zawodowego, a ja nie potrafiłam tego kolegi zatrzymać w naszym zespole.
Wróćmy do pieniędzy, których dziecięca onkologia bardzo potrzebuje. Porozmawiajmy o potrzebach i życzeniach na przyszłość…
Jedną z najważniejszych potrzeb krakowskiego ośrodka onkologii dziecięcej jest pilna modernizacja pomieszczeń i poprawa warunków pobytu pacjentów oraz zwiększenie liczby sal chorych, odpowiednio wyposażonych i dostosowanych do całodobowego pobytu dzieci wraz z opiekunami. Dlatego został zgłoszony projekt przebudowy i modernizacji oddziałów, ale nie ma jeszcze zagwarantowanego na ten cel finansowania.
Kolejne dotyczą m.in. diagnostyki, rehabilitacji, wsparcia psychologicznego, statystyk leczenia…
Tych potrzeb jest bardzo dużo. Zacznijmy od finansowania badań molekularnych w diagnostyce nowotworów. Badania z wykorzystaniem metody NGS to jeden z priorytetów w onkologii – bez dobrej diagnostyki molekularnej nie będzie możliwa dalsza poprawa wyników leczenia. Ma to szczególne znaczenie w przypadku chorób bardzo rzadko występujących oraz w sytuacjach, w których standardowe sposoby leczenia nie dają efektów oraz w przypadku nowotworów o mieszanej strukturze. Ważne jest także zabezpieczenie finansowania weryfikacji badań histopatologicznych. Konieczne jest zapewnienie środków na nowoczesne leczenie w przypadku nawrotów choroby, a także na zatrudnienie większej liczby psychologów, wspierających także rodziców leczonych dzieci. Poprawy wymaga dostęp do rehabilitacji, która również stanowi integralną część leczenia onkologicznego. Tymczasem liczba refundowanych zabiegów rehabilitacyjnych, np. dla dziecka po operacji guza mózgu, jest zdecydowanie niewystarczająca.
Konieczne jest także wsparcie ze strony statystyków, bioinformatyków. Potrzebujemy profesjonalnych baz danych dla wszystkich rodzajów nowotworów wieku rozwojowego oraz systematycznych analiz uzyskiwanych wyników leczenia oraz powikłań. Obecnie takie analizy przeprowadzamy sami – okresowo i amatorsko. Tymczasem w onkologii dziecięcej bez przerwy musimy weryfikować i analizować efekty leczenia oraz występowania powikłań.
Obecnie takie analizy okresowo przeprowadzamy sami. Tymczasem w onkologii dziecięcej na bieżąco musimy weryfikować i analizować efekty leczenia oraz występowanie powikłań.
To samo dotyczy nowych leków…
Pięćdziesiąt lat temu, gdy zaczynałam pracę, łatwiej było wybrać z dostępnych zagranicznych publikacji, jakie metody leczenia byłyby najlepsze. Tak postępował mój szef, prof. Jerzy Armata, który odegrał w naszym kraju olbrzymią rolę w rozwoju onkologii dziecięcej, szczególnie hematologicznej. Starał się za pośrednictwem bibliotek o dostęp do bieżących publikacji zagranicznych. Czytał wszystko na bieżąco i na podstawie uzyskanych informacji układał programy leczenia. Obecnie taki sposób opracowywania programów leczenia nie jest możliwy.
Dziś nowe programy leczenia są opracowywane przez wielodyscyplinarne zespoły badawcze, często międzynarodowe, z wykorzystaniem najnowszych doniesień dotyczących wyników m.in. badań genetycznych, molekularnych i immunologicznych, a także skuteczności i powikłań stosowanych leków.
Ważnym elementem rozwoju onkologii są także niekomercyjne badania kliniczne. Przypomnijmy choćby te, dotyczące chłoniaka Hodgkina, w których brała udział Klinika.
Obecnie w Polsce wszystkie dzieci z chorobami nowotworowymi leczy się według międzynarodowych protokołów terapeutycznych, we współpracy z międzynarodowymi ośrodkami koordynującymi. Protokoły te przedstawiają najbardziej optymalne w danym momencie sposoby diagnozowania oraz leczenia i pozwalają na wybór lepszej metody postępowania. Realizowane są często w formie niekomercyjnych tzw. akademickich badań klinicznych i wymagają dodatkowego finansowania. Do niedawna Agencja Badań Medycznych (ABM) nie finansowała niekomercyjnych badań klinicznych, w których własność intelektualna należała do jednostki zagranicznej, a my byliśmy partnerami. Tak właśnie było w przypadku drugiego europejskiego protokołu leczenia dzieci i młodzieży z chłoniakem Hodgkina.
Przypomnę tylko, że celem niekomercyjnych badań klinicznych jest poprawa wyników leczenia na podstawie znanych procedur, metod i wyboru tego sposobu postępowania, który jest najlepszy. Dokumentacja i procedury są takie same jak w przypadku badania komercyjnego (m.in. prowadzenie odrębnej dokumentacji pacjenta, monitoring badania), co wiąże się ze znacznymi dodatkowymi kosztami. Natomiast komercyjne badania kliniczne są finansowane przez firmę farmaceutyczną, a ich celem jest zarejestrowanie nowego leku lub nowego wskazania do jego zastosowania.
Leczenie chłoniaka Hodgkina to jeden z sukcesów Kliniki…
Uczestniczyliśmy w pierwszym i drugim europejskim międzynarodowym badaniu klasycznej postaci chłoniaka Hodgkina u dzieci i u młodzieży (EuroNet-PHL-C1 i C2) – bez możliwości wparcia finansowego badaczy, którzy brali w nim udział. Koszty administracyjne i związane z monitorowaniem badania zostały pokryte przez sponsora krajowego, UJCM oraz Fundację na Rzecz Dzieci z Chorobami Nowotworowymi „Wyspy Szczęśliwe”.
Badania pozwoliły na zweryfikowanie czynników prognostycznych i odpowiednią stratyfikację pacjentów do grup ryzyka oraz wybór bardziej korzystnej chemioterapii. Bardzo ważne jest przede wszystkim to, że w tych badaniach udało się zwiększyć odsetek pacjentów leczonych bez udziału radioterapii (z 7% do 50%). Ograniczenie zastosowania radioterapii nie tylko nie spowodowało pogorszenia wyników leczenia, ale przyczyniło się do zmniejszenia ryzyka poważnych powikłań – szczególnie drugich nowotworów – oraz poprawy jakości życia pacjentów wyleczonych z chłoniaka Hodgkina.
Co w planach Kliniki na najbliższą przyszłość?
W tej chwili prowadzimy własne akademickie badanie kliniczne w temacie „Immunoterapia z zastosowaniem dinutuksymabu beta skojarzona z chemioterapią w leczeniu pacjentów z neuroblastoma pierwotnie opornym na leczenie standardowe oraz ze wznową lub progresją choroby” finansowane przez ABM. W tym badaniu możliwe jest zatrudnienie koordynatorów, którzy pomagają nam wpisywać informacje do bazy danych, a badacze mogą otrzymać wynagrodzenie za dodatkową pracę. Zagwarantowane jest również finansowanie na prowadzenie nowoczesnych badań immunologicznych i molekularnych.
Jednym z najważniejszych celów na najbliższą przyszłość jest rejestracja drugiego europejskiego protokołu terapeutycznego dla grupy wysokiego ryzyka nerwiaka zarodkowego współczulnego (neuroblastoma) – High-Risk Neuroblastoma Study 2 of SIOP-Europa-Neuroblastoma (HR-NBL-2/SIOPEN), realizowanego w formie niekomercyjnego badania klinicznego. Sponsorem tego międzynarodowego badania akademickiego jest Gustave Roussy Cancer Campus w Paryżu. Istnieje szansa na sfinansowanie tego badania przez ABM, pomimo że własność intelektualna należy do sponsora zagranicznego.
W jakim miejscu jesteśmy obecnie jeśli chodzi o postęp w leczeniu chorób nowotworowych?
Trzeba powiedzieć, że dzięki działaniom podejmowanym wspólnie z partnerami, w naszym kraju dokonał się ogromny postęp w leczeniu chorób nowotworowych. Dotrzymujemy kroku najbardziej rozwiniętym krajom, chociaż kosztem ogromnego wysiłku.
Postęp był możliwy z kilku powodów. Po pierwsze dzięki wprowadzanym systematycznie coraz lepszym metodom diagnozowania, które umożliwiają wczesne rozpoznanie nowotworu (mniej zaawansowana choroba – większa szansa na wyleczenie) oraz bardziej precyzyjne określanie grup ryzyka wymagających odrębnego postępowania. Kolejnymi czynnikami mającymi wpływ na poprawę wyników leczenia są: unowocześnianie sposobów terapii przeciwnowotworowej i doskonalenie metod leczenia wspomagającego, w tym przeciwbólowego, a także wsparcia psychicznego. Na podstawie uzyskanych wyników badań możemy dokonywać odpowiednich zmian w programach terapeutycznych, co doprowadzi zarówno do poprawy wyleczeń, jak i zmniejszenia niepożądanych skutków ubocznych stosowanej terapii, a tym samym do poprawy jakości życia.
W tym kontekście wyzwaniem pozostaje również zorganizowanie długoterminowej opieki nad ozdrowieńcami, monitorowanie odległych objawów ubocznych i poprawa jakości życia dzieci i młodych osób wyleczonych z nowotworu, aby w dorosłości mogły być w pełni aktywnymi członkami społeczeństwa i nie stanowiły obciążenia dla państwa.
Ciągle jest więc bardzo dużo do zrobienia, m.in. powinniśmy kontynuować wszechstronne badania, w tym w sferze psychospołecznej, doskonalić postępowanie diagnostyczne i lecznicze, a także na bieżąco zapoznawać się z najnowszymi doniesieniami naukowymi.
Życzmy więc – przede wszystkim pacjentom – dalszych sukcesów kierowanej przez Panią Profesor Kliniki.
Dziękuję za rozmowę.
INFORMACJE DODATKOWE
Klinika OHD w Krakowie uczestniczyła w realizacji pierwszego badania grupy SIOPEN (HR-NBL‑ 1/SIOPEN). Dzięki temu możliwe było w leczeniu HR-NBL zastosowanie immunoterapii z użyciem przeciwciał anty-GD2, dostępnych w latach 2014-2018 tylko w ramach tego badania klinicznego. Przed 2001 r. w HR-NBL uzyskiwano tylko ok. 10% wyleczeń. Po wprowadzeniu ujednoliconego skojarzonego protokołu odsetek ten wzrósł do 30%, a po wprowadzeniu immunoterapii wyleczalność zwiększyła się do ponad 60%.
Klinika OHD w Krakowie koordynuje programy badawcze dotyczące ostrej białaczki szpikowej, chłoniaka Hodgkina i neuroblastoma poprzez weryfikację ustalanego stopnia zaawansowania choroby, zakwalifikowanie do odpowiedniej grupy terapeutycznej celem wyboru odpowiedniego sposobu leczenia, a także analizy uzyskiwanych wyników leczenia i występujących powikłań terapii. Wyniki badań Kliniki zostały wykorzystane między innymi do wprowadzenia istotnych zmian w programach leczniczych chorób nowotworowych i doskonalenia leczenia wspomagającego, a przez wprowadzanie i realizację nowych programów leczenia Klinika ma swój udział w zwiększeniu wyleczalności chorób nowotworowych u dzieci w Polsce. Ponadto, w ramach realizacji programów badawczych, organizowane są konferencje naukowe, sesje weryfikacyjne i szkolenia specjalistyczne. Klinika jest zobowiązana do wprowadzania nowych protokołów leczniczych koordynowanych jednostek chorobowych. Obecnie są otwierane dwa nowe międzynarodowe niekomercyjne badania kliniczne dotyczące ostrej białaczki Szpikowej. Ponadto Klinika współpracuje z Zespołem Europejskim nad opracowaniem Trzeciego Międzynarodowego badania klasycznej postaci chłoniaka Hodgkina u dzieci i u młodzieży.
Rozmawiała: Kinga Gałuszka