Wiele chorych dzieci nadal pozostaje w Ukrainie
Udało się nam rozlokować już ponad 60 dzieci z Ukrainy w ośrodkach onkologii i hematologii dziecięcej w całej Polsce. To duży wysiłek i ogromna praca z udziałem różnych stowarzyszeń i fundacji, koordynowana przez prof. Wojciecha Młynarskiego, kierownika Kliniki Pediatrii, Onkologii, Hematologii i Diabetologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi – wskazuje prof. Tomasz Szczepański, kierownik Katedry i Kliniki Pediatrii, Hematologii i Onkologii Dziecięcej, rektor Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Onkologii i Hematologii Dziecięcej.
Jak mówi, koordynacja działań jest nie do przecenienia, ponieważ momenty, kiedy pacjenci są pozostawiani sami sobie, są dla nich bardzo niebezpieczne. Na szczęście jak dotąd udało się ich uniknąć.
Jeśli chodzi o Ukrainę, część chorych już przedostała się przez granicę, ale wiele osób tam jeszcze pozostaje. Ile – tego nie wiemy. Z dnia na dzień mamy nowe informacje i za każdym razem staramy się reagować – zaznacza.
„Bez wsparcia zagranicznych ośrodków nie damy rady"
Rozpoczęliśmy także rozmowy z ośrodkami onkologii i hematologii dziecięcej w Europie Zachodniej. Jesteśmy już po etapie ogólnych ustaleń i teraz zaczynają pojawiać się konkretne propozycje. Na przykład ośrodek w Berlinie zaoferował możliwość przyjęcia 20 dzieci. Ponieważ to niedaleko, możemy nawet sami zorganizować transport. Jest również grupa chorych wymagających leczenia paliatywnego i dla nich także staramy się znaleźć miejsce – wyjaśnia prof. Szczepański.
Wiemy już, że nawet przy maksimum dobrej woli i dobrych chęci nie jesteśmy w stanie sami, bez wsparcia z zagranicy, zapewnić opieki wszystkim pacjentom z Ukrainy. Najlepszym rozwiązaniem byłoby zakończenie wojny i powrót dzieci do leczenia w Ukrainie, ale wojna trwa i niszczone są także szpitale, które dotychczas zajmowały się tymi pacjentami. Patrząc na stan, w jakim znajdują się w tej chwili, trudno przewidzieć, kiedy będą mogły wrócić do pełnej wydolności – nie ukrywa ekspert.
„To dekada immunoterapii"
Prof. Szczepański odniósł się także do możliwości terapeutycznych w Polsce. Jak ocenił, w onkologii i hematologii dziecięcej pacjenci mogą liczyć na coraz więcej, a lekarze starają się, aby „iść" pod tym względem równo z krajami Europy Zachodniej.
Można śmiało powiedzieć, że ostatnie dziesięciolecie jest dekadą immunoterapii, która wchodzi do leczenia coraz szerzej. Mamy do dyspozycji liczne przeciwciała monoklonalne, ale także terapię CAR-T. Spośród 12 pacjentów poddanych tej terapii w klinice we Wrocławiu, 11 dzieci, dla których nie było już opcji skutecznego leczenia, jest dziś w pełnej remisji choroby. Mamy nadzieję, że terapię CAR-T będziemy mogli zaoferować większej grupie dzieci – podkreśla ekspert.
Immunoterapię mamy wdrożoną nie tylko w hematoonkologii dziecięcej, ale też w neuroblastomie, gdzie w najcięższych przypadkach III i IV stopnia możemy podawać przeciwciała. Dzięki temu szansa na wyeliminowanie nowotworu wzrosła o co najmniej 20 proc. – dodaje.
„Jesteśmy w stanie wyleczyć ponad 80 proc. pacjentów"
Obecnie pracujemy nad tym, aby nowe, skuteczne terapie były podawane nie w odległych liniach leczenia, ale przesuwały się do linii pierwszej lub drugiej. Dużym osiągnięciem jest dla nas możliwość prowadzenia niekomercyjnych badań klinicznych dzięki wsparciu Agencji Badań Medycznych (ABM) – zauważa prof. Szczepański.
Wszystkie dzieci z ostrą białaczką limfoblastyczną w Polsce są kwalifikowane do programów leczenia w ramach grantu koordynowanego przez prof. Wojciecha Młynarskiego. Mamy tu trzy protokoły leczenia: jeden większy dla większości pacjentów i dwa mniejsze, dla terapii celowanych. Te protokoły pozwolą nam poznać odpowiedź na pytanie, czy włączenie immunoterapii w pierwszej linii leczenia poprawi jakość życia chorych, dając jednocześnie wyniki leczenia co najmniej tak dobre jak dotychczas, gdzie jesteśmy w stanie wyleczyć ponad 80 proc. pacjentów – podsumowuje.
Wypowiedź została zarejestrowana podczas sesji „Hematologia dzieci i dorosłych" w ramach VII Kongresu Wyzwań Zdrowotnych w Katowicach.
Źródło: Rynek Zdrowia